Praca na wysokości to nie przelewki – jedno potknięcie i można skończyć jak Ikar. Ale spokojnie, nie zamierzam tu straszyć. Chcę raczej pokazać, jak ogarnąć temat bezpieczeństwa, żeby nikt nie musiał testować grawitacji na własnej skórze. No to co, wskakujemy na wyżyny BHP?
Kiedy właściwie zaczyna się ta „wysokość”?
Prawo mówi jasno – już od metra w górę mamy do czynienia z pracą na wysokości. Ale uwaga, jest haczyk! Jeśli masz wokół siebie ściany albo balustrady na 1,5 metra, to możesz odetchnąć z ulgą – nie łapiesz się pod tę definicję. To samo, gdy masz pod sobą stabilną platformę, która nie pozwoli ci spaść. Krótko mówiąc, jeśli nie ma ryzyka, że zrobisz niezamierzony skok w dół, to nie ma problemu.
Zabezpieczenia – czyli jak nie dać się grawitacji
Jeśli już musisz pracować powyżej metra, to pamiętaj o świętej trójcy zabezpieczeń:
- Poręcze na 1,1 metra – żebyś miał się czego złapać, gdy nogi ci się zatrzęsą
- Krawężniki na 15 cm – bo narzędzia też lubią sobie czasem „skoczyć”
- Coś pomiędzy – żebyś przypadkiem nie wypadł jak przez dziurawą siatkę
To minimum, które powinno być wszędzie, gdzie pracujesz powyżej metra. No, chyba że wolisz adrenalinkę… ale wtedy lepiej zapisz się na kurs wysokościowy, zamiast testować swoje szczęście w pracy.
Kto może bawić się w superbohatera?
Niestety, nie każdy może pracować na wysokości. Musisz spełnić kilka warunków:
- Mieć 18 lat na karku – sorry, młodzieży
- Dostać zielone światło od lekarza – bo zawroty głowy to nie jest coś, czego chcesz doświadczać na wysokości
- Przejść szkolenie BHP – i to nie byle jakie, bo co rok trzeba je odświeżać
- Znać ryzyko – bo co z tego, że umiesz wspinać się jak Spider-Man, jeśli nie wiesz, co ci grozi?
- Mieć odpowiedni sprzęt – bo gołymi rękami daleko nie zajdziesz
Sprzęt – twój najlepszy kumpel na wysokości
Teraz coś dla fanów gadżetów. W pracy na wysokości masz do dyspozycji całą masę fajnych zabawek:
- Szelki bezpieczeństwa – takie jak dla alpinistów, tylko bardziej pro
- Amortyzatory – bo lepiej, żeby zatrzymał cię sprzęt niż ziemia
- Liny z samozaciskiem – żebyś mógł się swobodnie ruszać, ale nie za swobodnie
- Punkty kotwiczenia – bo musisz się do czegoś przypiąć, prawda?
Pamiętaj, że ten sprzęt to nie zabawki – musisz wiedzieć, jak go używać. Dlatego właśnie warto rozważyć kurs wysokościowy. Lepiej się nauczyć na sucho, niż testować w boju, nie?
Podsumowanie – czyli jak nie dać plamy (i nie spaść)
Praca na wysokości to nie jest coś, co można traktować z przymrużeniem oka. Ale też nie ma co wpadać w panikę. Wystarczy trzymać się zasad, używać głowy (i odpowiedniego sprzętu), a będziesz bezpieczny jak w banku. A jeśli czujesz, że potrzebujesz więcej wiedzy i praktyki, to kurs wysokościowy to świetny pomysł. Bo lepiej być przygotowanym niż… no cóż, sami wiecie.
Pamiętajcie – grawitacja zawsze wygrywa, ale my możemy przynajmniej kontrolować, jak szybko i gdzie spadniemy. Bądźcie bezpieczni tam na górze!